Nie jest tak jak się myśli. Nie jest. Słońce było ale się zmyło. Pokazało język i tyle go widzieli. Jednak z radości, nadzei na bardziej gorące jutro, w przypływie szaleństwa wiosennych porządków- wyprałam nasze puchowe kurtki w ilości sztuk trzy, a wyciągnęłam z pralki... hmm, niby nadal sztuk trzy ale jakby zgoła, z naciskiem na goła, zupełnie innych.
Wygląd tych zmoczonych kur przyprawił mnie może nie tyle o zgon ale o zawał serca na pewno. Z kurtek została tylko powłoka. Smutnie chuda. Anorektyczna. Aż żal było patrzeć. Całe szczęście, że zamiast w odmęty rozpaczy, pognałam czym prędzej do Interneta, w którym jak wiadomo jest wszystko. Każdy ratunek. Lekarstw na. I było. A brzmiało mniej więcej tak - nie rycz Zośka, nie rycz, spokojnie czekaj, napuszaj ( cokolwiek to znaczy, u mnie znaczyło rozdzielanie tego zmokłego puchu ) i czekaj, czekaj. No to czekałam. Po trzech dniach wydaje się, że widmo zakupu nowego odzienia zażegnane.
Od wczoraj niepodzielnie na całych połaciach mgła. Oblepiająca wilgoć. Psa, którego i tak nie ma, by z domu nie wygnał. Brrr. Ohyda. Do lata, do lata....
17 komentarzy:
Oby do lata...
Chociaż u nas całkiem sympatyczna pogoda:)
A kurtki suszę w suszarce bębnowej. Cóż, dosyć często przyznaję że dobrze, że mąż tak strasznie uparł się na jej kupno;)
A ja w tej mgle na wyścigach konnych - i po co, skoro i tak nic nie widać?
p.s. Nie dla hazardu, ino w robocie tam jestem, na tych cholernych wyścigach!
A lato w krainie grzyba i pleśni wilgotne, ociekające wodą:)))) Mgła powiadasz? pleśń się ucieszy:)
Lol! Odchudzanie kurtek w pralce :D
Zośka, Ty czasem sama nie WLAZUJ (nie poprawiać) do te pralki, jak tak odchudza:))
u nas dziś piź..znaczy się wieje i leje..może dobrze, nie muszę myć okien;))
Może najpierw do wiosny,do wiosny?
Kiedyś musi się permanentnie ocieplić ;) W sobotę była piękna pogoda (a ja akurat przy garach, bo party organizowałam), wczoraj i dziś już pochmurno. Ale nie tracę nadziei!
Mnie wkurza jak się upierze poduszkę (co to niby prać można), ale w środku wszystko się zbryla i przesuwa i nijak potem na tej poduszce spać nie idzie...
Od wczoraj, Zosiu, za oknem już zupełnie optymistycznie!
całuski
A ja jestem zboczona i lubię taką pogodę :P
a gdzie Ty zniknęłaś na tak długo?
puk, puk;))
fajnie tutaj u Ciebie :)
Cokolwiek "napuszaj" znaczy mam nadzieję, że udało się Tobie uratować kurteczki :)
a ty gdzie sie podziewasz? bo pajaki sie zleza jak u mnie w domu...:)
nieeee noooo, daj chociaż znać, że wszystko w porządku jest.,,,
Zośka!!!!!!!!!!!!!!!!
Ciekawam, jak Ci się Rewal spodobał?
Szkoda, że przestałaś skrobać - robisz to fajnie, z pazurem.
Poczytasz siebie za parę lat (jak będzie jeszcze co?) i pomyślisz:
Fajna byłam:)
Prześlij komentarz