niedziela, 31 marca 2013

Jeśli sąsiedzi gromadnie myją samochody, obcinają gałęzie, a poszwy z świeżutkiego prania furgocą na wietrze w przydomowych ogródkach - to mamy angielską Wielkanoc. Czas przeznaczony na wiosenne porządki. W tym roku na przeszkodzie, temu zbiorowemu oczyszczaniu, stoi trochę pogoda, która jest iście grudniowa ale mimo ogólnego zlodowacenia, świeci słońce!
Koszyczek ze święconką ogołocony, ostał się jeno cukrowy baranek, kupiony w polskim sklepie, a przypominający zamierzchłe czasy PRL-u. Gdzie jeszcze takie cuda robią?  
Naród tłumnie szturmował drzwi kaplicy wystawiając dobra zdobyte do poświęcenia i w głowę zachodzę ile tych polskich dusz mieszka tutaj dookoła. Ksiądz dobrodziej również, bo na codzień tego pospolitego ruszenia w naszym kościółku nie widać. Jak nic będzie ich, czyli nas, panie w tysiącach. 
Tradycja rzecz święta!
Wesołych Świąt!

poniedziałek, 25 marca 2013

Jakąż piekno zimę mamy tej wiosny. Zerwałam bazie, otrzepałam je ze śniegu i dawaj, dali mi jazda na Palmową Niedzielę, chociaż bliżej tej niedzieli było do choinkowej, niż jeruzalemsko - bliskowschodniej, a w kwestii ocieplania klimatu nawet ksiądz dyrektor z misji apostolskiej nie dał rady. Za to mówił pieknie i mądrze, co coraz rzadziej w kościele niestety ma miejsce. I do tego przystojny był. Apage Satanas!
Jeden uczeń mój, co to do egzaminu z języka ojczystego się przysposabia powiedział mi, że pasjami lubi do mię przychodzić, bo czuje się jak w "Stowarzyszeniu Umarłych Poetów". Że niby podobna jestem do Robina Williamsa?
A drugi, co też się uczy tylko do całkiem innego egzaminu, przychodzi nawet w ferie. Powariowali, cy co? 
Niestety uczenie nie jest moim chlebem powszednim, a tak to lubiem ale patrząc na dzietność Polaków, kto wie, kto wie? Może przygotowania do GCES i A-level staną się kiedyś moim chlebem powszednim, a nie tylko chwilową przyjemnością? 
Tymczasem najgorzej mi idzie uczenie własnego dziecka. Nijak we mnie mistrza nie widzi i kłóci się do upartego, co poeta miał na myśli. 
Nie darmo przysłowie głosi - obyś cudze dzieci uczył! I swoich nigdy!
 

piątek, 15 marca 2013

Zastanawiam się nad zasianiem trawy tam, gdzie zawsze siałam żyto i pszenicę ( durum ) czyli pietruszkę i koperek, bo szlag mnie trafia z tymi srającymi kotami! Jak one przez te siatkę przełażą? Teleportują się, cy co? No tak ale to by oznaczało bitwę przegraną. Wjazd na tarczy, a przegrywać przeięż niezwyczajnam. 
Hmm... nawet jak tę życiowa decyzję o pozbawieniu rodziny zieleniny wszelakiej podejmę, to i tak tym zasrańcom nie przepuszczę. Po moim trupie. Jeden dzisiaj na moich oczach sikał. Tyłkiem! Wiedzieliście, że one tyłkiem sikają??? Normalnie szok! No chyba, że to nie było sikanie ale w takim razie co to było???
Uwiedziona wczorajszą pogodą, a dzisiejszym niebytem chłopa w domu umyłam okna. 
Leje. 
No nic, Prześwietny Pierwszy Mąż mówi, że kara za głupotę musi być. 
Jak ktoś jest chory to LEŻY W ŁÓŻKU ,a nie okna pucuje. 
Oj tam, oj tam, Ister idzie.
Mnie to w ogóle po tym pobycie w pieleszach się wydaje, że ja najładniej wyglądam w domu. Niestety chyba tylko mnie. 
Na myśl o poniedziałku mam ochotę znowu się przeziębić. 
Patrząc za okno wydaje mi się to nawet niezbyt trudne. 
A tymczasem zaczął kichać Prześwietny Pierwszy Mąż. 
Czuję, że będzie się działo. 
Czy w Anglii jest coś takiego jak chorobowe na męża?

środa, 13 marca 2013


Krem dostałam. Ze złotem. Smaruję się i czekam na efekty. Jak efekty będą to polecem cuzamen z powrotem do Polski i wsiądem do tego autobusu gdzie mię po raz pierwszy w życiu dziewczyna ( studentka ) chciała miejsca ustąpić. Nie zapadłam się pod ziemię tylko dostałam ataku śmiechu i powiedziałam jej, że mimo wszystko mam nadzieję, że ciągle jeszcze nie. Była skrępowana. Bez użycia sznurków. Ja rozbawiona. Do końca. 
Oczywiście teściowa, cel tej autobusowej wycieczki, powiedziała, że wyglądam świetnie ( boi się mnie ). Trudno, żeby myślała inaczej ( jeszcze tego by brakowało ).
Zasłoniłam wszystkie lustra. Metoda nie bardzo się sprawdza.
Mam katar. Od lipca jestem przeziębiona po raz trzeci. Biorąc pod uwagę wcześniejsze niechorowanie od jakiś trzydziestu lat, sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Teoria starości niczym koło historii zdaje się zataczać krąg. A kysz!
A z drugiej strony jak patrzę na wiek papieża to ludzie kochani!- Życie dopiero przede mną!
Życzę mu jak najlepiej, bo my katolicy sami jesteśmy zmęczeni tym, co się dzieje i czekamy na odnowę oblicza Kościoła. Oby, a może i moje lico pokraśnieje?

niedziela, 10 marca 2013

Rodzice. Temat rzeka. A jeden samotny rodzic to temat dwie rzeki albo i trzy, czy nawet cztery. Muszę strzepnąć z siebie to wszystko, co zastałam w domu rodzinnym, co zobaczyłam, czego doświadczyłam. Oddzielić grubą kreską prawdy od pół albo i całkowitych nieprawd, wziąć głęboki oddech i spróbować dalej normalnie żyć.
Poleciałam i wróciłam. Pobyt krótki ale bardzo pouczający. Oprócz ogólnie złych osobistych doznań były jak zawsze momenty przyjemne i komiczne. 
Polska, chociaż jawi mi się coraz biedniejsza mimo, że pięknieje i rozrasta się w oczach, nadal stanowi dla mnie mroczny przedmiot pożądania. Taka przewlekła choroba na ojczyznę. I mimo, że powrót do niej powoli staje się coraz bardziej mrzonką, trudno się od tej mrzonki definitywnie uwolnić. 
W drodze do, już w samolocie, stewardesa podeszła do mnie prawie przed samym startem i poprosiła o kartę pokładową ,a później o paszport. Byłam tak zaszokowana, że nawet nie spytałam ale oso chodzi, ona sama zaś z uśmiechem, po sprawdzeniu powiedziała, że mają jakiś błąd w systemie. No dobra. Obyło się bez kajdanek i eskorty, za to było z zaciekawieniem współpasażerów.
W drodze z, po zeskanowaniu paszportu na brytyjskim lotnisku w samoobsługowej odprawie, prześwietleniu mnie od stop do głów, już za bramką wypuszczającą, podszedł do mnie strażnik graniczny i poprosił o paszport, przepytał mnie na okoliczność danych zawartych w tym paszporcie. I tyle. Tym razem zapytałam - dlaczego i znów z uśmiechem, a jakże, usłyszałam, że rutynowa kontrola. Ki, diabeł? Jak nic mają mnie na celowniku ale żeby za taki niewinny blog?