środa, 27 listopada 2013

Gość w dom, Bóg w dom, hmmm... może ja jestem niewierząca? Reszta pozostaje milczeniem.
Odradzam się niczym Feniks z popiołów ale to jeszcze dobrą chwilę potrwa zanim zrzucę z siebie moc doznań. Przy następnej wizycie jak nic emigruję na Bahama, na Galapagos, na Alaskę, na Szeszele, na Srele albo w pizdu- gdziekolwiek, byle jak najdalej.
Teraz wdech, wydech, wdech, wydech, leki uspakajające, joga i masaże. Zamazać, zapomnieć. Usunąć z pamięci poprzedni tydzień. Wyjazd do sanatorium. Swoją drogą ciekawe, czy tutaj w tym kraju ludzi zdrowych chociażby z tzw. przymusu braku dostępu, funkcjonuje coś takiego jak Sanatorium dla sympatycznej panny Krysi z turnusu trzeciego.
Wie ktoś?
Tymczasem oglądam w telewizji BBC rozmowę o raporcie rządowym i włosy stają mi dęba. Niestety tutejszym jedenastolatkom rozdaje się w majestacie prawa, w każdej szkole, darmowe  prezerwatywy, a w razie gdyby delikwent miał mało i sam zechciał takową nabyć w aptece, farmaceuta na fantomie ma obowiązek zademonstrować, jak się tego ustrojstwa prawidłowo używa.

ządowym raporcie na temat przemocy seksualnej wśród dzieci.
ządowym raporcie na temat przemocy seksualnej wśród dzieci.
Jeden mój kolega pracowy, przy okazji audytu wewnętrznego, pozwolił sobie powiedzieć zagranicznemu właścicielowi, co w w firmie nie gra, co wymaga zmiany, co jest o kant dup.. roztrzaść. I teraz ten ci to kolega dostał trzy dni płatnego poza urlopem wolnego, byleby tylko zszedł z oczu na czas pobytu kontrolujących. Robimy zakłady co dali bedzie.

środa, 20 listopada 2013

Zima przyszli. W nocy było -4. Prześwietny Pierwszy Mąż przeciągnął kołdrę niczym wroga na swoją stronę i teraz już wiem czemu tu, na Wyspach, tak popularne pielesze king size. A pomyśleć ,że kiedyś dzielił się ze mną nawet połową jabłka, ech.
Kołdra z pierzastych należy w tubylczych sklepach do rzadkości, a jak jest, to i cena jest. Jednakże w przypływie starości i z powodu braku przypiecka chyba se takową zakupię. Zawsze też niby  mogę oskubać te, co na okolicznych farmach znoszą szczęśliwe jajka. Wtedy dwa w jednym - i strawa i przyodziewek.
Wieś ogłosiła, że w sobotę uroczyście zapala świąteczne światełka. W końcu od dawna wiadomo, że święta nie wtedy kiedy święta tylko przed świętami. Tak świecka tradycja. W marketach christmas songi rżną już na całego. Tylko rżenia reniferów pod oknem ciągle brak.

niedziela, 10 listopada 2013

Upiekłam drożdzowe ciasto z brzoskwiniami, a moi mówią , że lubią z brzoskwiniami ale na innym cieście. Żesz, kurza dupa, koniec. Nastepne niech se kupią w sklepie! Oczywiście nie przeszkadza im to w przyspieszonej konsumpcji.
Niedzielny poranek zaczęłam od pognania w okolice pralki , bo jakimś cudem za oknem słońce. Patrzę dookoła i widzę, że wszyscy zauważyli ten cud, nawet ci, co w cuda nie wierzą, bo ogródki usiane gaciami i innym odzieżowym przybytkiem, od którego niewyprania głowa boli.
A jutro constans - z powrotem deszcz.
I jak tak leje za oknem to obmyślamy plan letnich wakacji. Padła propozycja, że tym razem nad polskie morze. Tylko gdzie się teraz jeździ nad polskie morze?


czwartek, 7 listopada 2013

Nastała przedzimowa stagnacja. Leje, leje, leje. Nie wiadomo czy pakować zwierzęta do arki i z czasem wypuszczać gołębicę, czy jak co roku, przeczekać wiejącolejący listopad z nadzieją, że przecież to się musi kiedyś skończyć.
Halloween w tym roku przebiegł nadzwyczaj spokojnie. Nikomu się już nie chce, czy jak? Było jedno straszenie. Pomijając Prześwietnego Pierwszego Męża, który straszy mnie co dnia.
Młody po osiągnięciu niejakiej pełnoletności przestał się wyprowadzać z domu, a i obiecywanych zakupów alkoholu w ilościach hurtowych, tudzież hulanek do białego rana nie widać. Może chociaż trafkę pali?