czwartek, 28 lutego 2013

Kurde, że tak się wyrażem. Różne rzeczy się dzieją dziwne i ciekawe ale nie mogem o nich pisać, bo wiem je w tajemnicy. A, że te ktosie, co mię zaufali jednak mogą tu jakoś dotrzeć ( prawie nikt z realnych nie wie, że popełniam ten blog ) to ja nie mogę ich i ich, snczy się tych tajemnic, zdradzać. A tak mnie język świerzbi, że uchchchch albo uhhhhh,( bo mię się nie chce pisowni sprawdzać). W ogóle ostatnio stwierdzam, że naród, przynajmniej ten na obczyźnie, z którym mam czynienie, jednak mocno nieuczony w ojczystym języku. Oj, mocno. I nie wiadomo czy to wina polonistek niedouconych , co to wykład opuściły, czy lekcji wagarowych?
 Rachunek przyszedł. Za gaz. Jak nic przyjdzie pójść na żebry, bo zima nadal trzyma się mocno niczem Chińczyki w "Weselu", a marznąc do upartego nie zamierzamy. A co !
Dziecko starsze jest podejrzewane o utratę dokumentów i kart bankowych. Zaprzecza. Życie zweryfikuje i oby to nie była weryfikacja typu kred z d... wzięty i np. sześć komórek w abonamencie. Dorosłość kosztuje. I boli. Musi boleć.
Tera satyra w krótkich majteczkach. 
Rozbawiła mnie ostatnio sytuacja kiedy padło pytanie
 -jak stoi czeska korona do złotego?
 i odpowiedź
 - 1, 81 
 - ty gupku to są inne pinądze, to jest przelicznik korony norweskiej do złotego.
 - a to nie jest to samo?
Uczestnicy dyskusji po szkole średniej i z tak zwanym niepełnym wyższym z pretensjami do bycia wykształconym. Sto lat reformy szkolnej i dalej nic. Tylko gorzej i gorzej.

czwartek, 21 lutego 2013

Takiej zimy jak tegoroczna, to ja nie pamiętam tukej w Jukej odkąd zamieszkuje ten chłodny, opuszczony przez Boga kraj. No jest zimno i nadal nic nie zapowiada poprawy. Nie patrzeć na tubylców krótkich rękawkach, bo to naprawdę nic nie znaczy, a właściwie znaczy - że naród tu zahartowany na tym paracetamolu i wietrze, do bólu. Ja jakby mniej. Odwilż tak wyczekiwaną mam tylko w nosie, głowa mi napingala i ogólnie nic ale to nic mię się nie chce. 
Na świecie sławy sięgają bruku, zamiast biegać to się gangsterką zajmują, księżniczki ( takie trochę przyszywane ) się obrażają i twierdzą, że w ciąży to są prywatnie, a następcę to wydadzą na świat już publicznie i śluby też publicznie pokazują, a cycki to znowu prywatnie i ja nie nadążam i się gubię i jak tu panie premierze żyć? 
Urząd Skarbowy w moim mieście rodzinnym doprowadzi mnie do furii, o ile już nie doprowadził i jak tak dalej pójdzie, to go podpalę ale inny akt rozpaczy wykonam, co go to opiszą potem w gazecie.
A tymczasem to zarzyję chyba aspirynkę i pójdę chorować. 
Filmy widziałam takie:
- Argo
- Linkoln
- Dwoje do poprawki
- Poradnik pozytywnego myślenia
i wszystkie są zarąbiste.

sobota, 9 lutego 2013

 W Anglii połowa rzeczy jest secret, tajne przez poufne.
Tajny przez poufny jest też nasz numer w NHS. 
Ponieważ numer ten ci to jest potrzebny w pewnych celach całej naszej trójce, Prześwietny Pierwszy Mąż z Przychówkiem udał się po jego uzyskanie do naszej lokalnej przychodni. Miał ze sobą stosownie wypisane formularze na osób trzy i miejsce puste na nich, gdzie ten drogocenny szyfr należy nanieść.
Pani we recepcji podała ściśle tajny kod Ślubnego, zaczęła podawać dziecięcia i nagle z paniką w oczach przeprosiła, że daje, bo On już po komunii ale skoro on stoi obok to snaczy, że wie, że ona daje jego jemu, czyli ojcu i, że on czyli ten syn się na to zgadza i nie ma nic przeciwko temu i czy aby na pewno, bo jak nie to ona seppuku, harakiri albo inny rodzaj samounicestwienia.
Sie pani nie boi - przebaczamy.
 No to kamień z serca, dzięki stokrotne ale jeśli chodzi już o szanowną małążonkę, co to kartę jej tyż mają, to choćby ją ćwiartowali udostępnić tego koda nie może i już!
Małażonka zatem nie mają czasu w ogóle ale to w ogóle zostawiła sprawę do dnia ostatecznego ( i nie dzień sądu ma na myśli ) i właśnie w owym to naglącym zapukała do drzwi szanownej placówki medycznej. Na wstępie powiedziała, że jest Zośką i o numer stosowny się zapytowuje. Pani ( nie wiem czy ta sama? ) , wklepała se paluszkiem nazewnictwo zoścyne i za sekundę, góra dwie, numer Zośka miała we garści.
Skąd pani wiedziała, że Zośka jest Zośką ,a nie na ten przykład tff Kociubińską Hermenegildą jeden pan Bóg raczy wiedzieć.

wtorek, 5 lutego 2013

Jakoś tak mię się zapomniało pisać, cy cuś? E, nie, świat polityki mnie pochłonął. Niejaki Dejwid mię straszy, że wygna z poddaństwa Królowej i tfu, Unii wszelakiej, chociaż polski na Wyspach drugim językiem jest.
Nie za bardzo chce mi się w to wierzyć chyba, że dane nie biorą pod uwagę ludności hinduskiej jako całości, co jest zupełnie możliwe, bo przecież tylko oficjalnie nacja ta mówi w 22 językach i przynajmniej w takiej samej liczbie poza uznanymi za urzędowe językami.
No cóż, chłopiec do bicia musi być, chociaż ten już nieźle poobijany przez ostatnie lata.
W czasie burzliwej radiowej dyskusji, puszczanej na antenie na żywo w moim lokalnym radiu, a poświęconej problemom językowym w Wielkiej Brytanii, w którym po części mowa była o nowoprzybyłych Polakach, nagle zadzwonił pewnie angielski gentleman i poprosił, żeby dali już spokój temu misiu, zauważyli w końcu olbrzymi wkład imigracji w gospodarkę Królestwa i sami  wzięli się do uczciwej pracy, a on jedynie jeszcze na koniec napomknie, iż gdyby nie polscy piloci to dzisiaj całe Wyspy mówiłyby po niemiecku. Konsternacja jak nastąpiła- bezcenna. Ale Pan, z głosu wnioskowałam, należał już do wymierającego pokolenia o światłych poglądach i otwartym umyśle.
W Polsce zaś śledzę nieustający festiwal głupoty jaki się odbywa w polskim sejmie.
Poza nim, rzeczy też mają się całkiem nieźle i jeśli Pani Bożena Dykiel zostanie osądzona za swoje "pożydził " to nie pozostanie mi nic innego jak zapomnieć ,że piekę co jakiś czas "murzynka" tylko już na zawsze będzie to u nas ciasto ucierane z kakao, bo licho nie śpi i jeszcze do więźnia trafię.