niedziela, 27 października 2013

Idąc za ciosem, będąc w ciągu pijackim, po opróżnionej onegdaj butelce szampana ,pognałam wczoraj z młodszą częścią moich pracowych koleżanek i chopów ich, do centrum życia nocnego na moi wsi na tzw. clubbing.
Powiem wam, że picie to jest pikuś, w końcu człowiek pije ile może ale wytrzymanie tej ryczącej muzyki to jest dopiero nie lada wyzwanie!  Nie dziwię się, że połowa społeczeństwa poniżej trzydziestki ma problemy ze słuchem.
Żeby można prowadzić jakąkolwiek konwersację bawiliśmy się jak za dawnych lat w głuchy telefon. Jeden mówił i przekazywał informacje dalej, co usłyszał ten na końcu, do teraz  nie jestem pewna.
Koło północy zrejterowałam i opuściłam miejsce uciech z solennym przyrzeczeniem- nigdy więcej. Przy drzwiach minęłam kolejkę pragnącą pozostawać kiedyś wiernymi pacjentami poradni laryngologicznej.
Dzisiaj głowa pęka mi w szwach i nie wiem, czy od tej lampki czerwonego wina wypitej nocą, czy od tych decybeli, czy może po prostu od tego, że dzisiaj wieje, leje i jest  przewidywany pogodowy Armagedon. Krzesła w każdym bądź razie latają po całym ogrodzie,a Szanowny Pierwszy Małżonek jest własnie w fazie przywiązywania ich do czegokolwiek.

środa, 23 października 2013

Ja nie wiem skąd się biorą ci miłośnicy szampana?  Ja nie wiem. No, jakoś zmęczę, mus to mus ale lekko nie jest. A miałam dzisiaj biegać, nie alkoholizować się. Cóż ułomną istotą jestem albo się staczam- jak kto woli. Do wyboru.

wtorek, 22 października 2013

No dobra, przegraliśmy ale Londyn i tak był nasz! Pol-ska, biało-czerwoni słychać było w każdym zakątku brytyjskiej stolicy i jeśli nie piłkarze ,to One z pewnością pokonały Anglię.
Tymczasem testuję okulary progresywne. Takie cudo , zdobycz techniki dla ukrywających wiek. Chociaż mnie akurat się tam chce ukrywać, phi ale namówiona przez znajomą optystkę dałam sobie to cudo na nos włożyć, a było tak.
 - Kofana , bo ja to już nawet jedzenia na talerzu nie widzę tylko muszę ściągać okulary aby tego kotleta złapać, za to do czytania rękę wyciągam tak daleko, że wydaje mi się, iż za chwilę mi jej braknie.
- to jak nic progresywne Zośka dla Ciebie Pan Bóg stworzył
- progresywne powiadasz. A ja czytam, że się chodzić w tym nie da
- da się, da, a jak nie, to masz miesiąc i możesz nam w cholerę je oddać ,a my ci zrobimy zwykle , żebyś się męczyła dalej
- no dobra.
 Przyszłam, odebrałam, w godzinach popołudniowych to było i pytam
- a zaraz mogę założyć i iść ,czy nie?
- a samochodem jesteś?
- zasadniczo kobietą ale przyjechałam sama
- to lepiej nie. Załóż sobie z rana, jak zazwyczaj każde nowe okulary się zakłada i próbuj się przyzwyczajać.
Wylazłam ze sklepu , no i oczywiście natychmiast wyciągnęłam z futerału to cudo i dawaj na nos. Jezusie Nazareński istny hardcore. Co innego widzisz , co innego widzisz - góra, dół, bok prawy, bok lewy.
Wlazłam do pierwszego sklepu i jak pierdulnęłam o rozmyty schodek w obrazie mym, to nic tylko złota myśl mi między niebem a podłogą przeleciała - no przecież mówiłam, że się w tym chodzić nie da, i teraz prawie 300 funtów poooooszło w pizzzzdu. Ale nie poszło. Wytrzymało. Schowałam więc towar po całości z powrotem w ten futerał i założyłam stare patrzałki. Ale idę i tak myślę, żeby mnie takie okulary pokonały? Nie może być! Dawaj z powrotem na nos i próba mikrofonu po raz kolejny.
Żyję.
Właśnie mija miesiąc mojego testowania. Jak założyłam po raz drugi, tak nosze do dziś. Da się. Nie jest to produkt doskonały ( a, co jest? ) ale jednak bardzo ułatwiający życie, o czym z całym przekonaniem donoszę.
Tylko ta cena... chyba z księżyca.

niedziela, 13 października 2013

No i po Zjeździe!
Działo się, oj działo. Było z pompą i hucznie. Bardzo poważnie i bardzo wesoło.
Dziołchy miały garsonki i inne cudne szaty ,a chopcy pod krawatem albo i bez. A jednak każdemu z nas się wydawało, że wygląda jak trzydzieści lat temu!
Fajnie było spotkać tych ludzi, tyle lat po maturze. Naprawdę fajnie.
Rozrzuceni jesteśmy po całym świecie i robimy w tym całym świecie rzeczy naprawdę rożne i różniste. Mamy za to wspólny mianownik - prawie wszystkie nasze dzieci kończą albo skończyły fajne studia na porządnych uczelniach  i mają obiecujące widoki na przyszłość.
Kolega mi szepnął, że dziewczyny jednak się znacznie posunęły. Hmm... miałam ochotę zapytać czy widział się w lustrze ale ugryzłam się w język.
Wiele par się rozwiodło, co jest wyznacznikiem czasów ale wiele też trzyma się razem dzielnie. Niektórym przypadły w udziale tragiczne losy, a niektórych  fala niesie - jak to w życiu.  Jak to w życiu.
Wspominaliśmy lekcje PO , rzucanie granatem i ulotkami juz poza tymi lekcjami, maturę z matematyki przed którą jako klasa humanistyczna trzęśliśmy portkami i Baśkę najładniejszą dziewczynę z naszej naszej klasy.
Tańce , hulańce trwały do rana, a braki wina uzupełnialiśmy w pobliskim sklepie.
Na fajkę, jak za dawnych czasów, wszyscy udawali się do klopa.
Profesorzy wydawali nam się nadal wspaniali tyle, że  mniej groźni. Z niektórymi przeszliśmy na "ty". Starość ma swoje prawa.
Było SUPER.
Nic nieznaczące szczegóły to: 
 - podroż do miasta przeznaczenia zamiast trzech godzin trawał siedem
 - zakupy zrobine w Sephorze zostały w nie wiedzieć czemu w jakimś bliżej nieokreślonym miejscu
 - paszport znajduje się tam gdzie sie znajduje czyli nikt nie wie gdzie
 - policja przyjacielem człowieka o zaginionym paszporcie jest
 - śfagier, co to nie rodzina ale jednak, pomylił godziny odwozu na lotnisko i nie przyjechał odwozić
 - dobrze spotkać przyjaciół na Zjeździe, co w biedzie pomogą i śfagra nie rodzinę zastąpią