Czas przyspieszył ale ponieważ w ogóle jest kwestią umowną i czasami tam w niebie w sprawie jego odmierzania zdecydowanie cyganią to nic się na to nie poradzi, że biegnie jak chce.
Tydzień zleciał jak z bicza trzasnął. Zatrudnię się chyba jako siostra PCK , bo nie wyrabiam z tymi odwiedzinami chorych.
Moja słodka Józia wita mnie z uśmiechem i rozwianym siwym włosem, który ostatnimi czasy bardzo jej urósł ,a nikt z rodziny oczywiscie nie wpadnie na pomysł, że można by coś tym zrobić.
- jadłaś coś? Przyniosłam ci krupnik i gołąbki
- o gołąbki? Lubię, bardzo lubię ale z takim sosem, co Zośka zawsze robiła jak tu przychodziła.
-??? To jest ten sam, co zawsze
- a to ty od Zośki go dostałaś?
-??? Nie, ja jestem Zośka
- a czyja ty jesteś Zośka?
- no twoja
- ale ja nie mam Zośki
I tak sobie czas miedzy naszymi pogawędkami płynie.
7 komentarzy:
Chyba takich rozmów najbardziej się boję...mama dostała wylewu i przed śmiercią mówiła takie rzeczy, że człowiek nie wiedział jak odpowiadać;(
Moja znajoma któregoś dnia myje podłogę u swojej mamy. Mama leży, znajoma myje na kolanach. Mama na nią patrzy zaciekawiona, patrzy... i mówi w zadumie: - ciekawe... ile też pani za to płacą....
Przyznałam Ci wyróżnienie u siebie na blogu :))) Bo zasłużyłaś :)))
Dlatego wlasnie nie chcialabym pozostac przy zyciu, bedac w takiej formie, jak Jozia.
Jakoś tak z ta starością nie za bardzo Panu Bogu wyszło.
Straszne ale zabawne:). Dzięki!
I ja.
I ja też.
Jakie to smutne. :(
A Ty Zośka masz dobre serducho! :-*
Prześlij komentarz