sobota, 5 maja 2012

Zbaraniałam

Widziałam wczoraj Panią w kożuchu. Takim autentycznym, z barana, co tu po somisiedzku się pasie. I takiego sygnału mi trzeba było. Wylazłam dzisiaj z łóżka. Wlazłam pod łóżko. Z czeluści przepastnej wytargałam paczkę i teraz odmrażam płaszcz zimowy. Czapkę i rękawiczki zrobiłam na drutach już na początku tygodnia.
Na szczęście Prześwietny Pierwszy Mąż zerwał się skoro zalany świt. Poszedł do lasu. Drwa narąbał. Ogień rozpalił i teraz chociaż para nie bucha z ust jak człowiek słowa dziękczynienia wypowiada. Trochę śmierdzi w całym domu, bo drwa mokre ale co tam, kto by się gupotami przejmował.
 Pierwszorodny zapowiedział przyjazd ze stolycy na jakieś domowe dożywianko i pyta -  a wieczorkiem może piwko, grilla? Tak oczywiście.

5 komentarzy:

jadwiga pisze...

zimę żeście zaprosili do siebie czy cóś?
j

Anonimowy pisze...

Pisze to siedzac w dwoch polarach ( ta sama strefa kilmatyczna) Chce tylko powiedziec, ze jak Mlody chce grilowac to go tylko wspierac (np. machac mu przez okno z kuchni) podac my peleryne, parasol, itp. Mam znajomych, ktorzy grilluja w UK przy deszczu czy sniegu po kolana i uwazaja ze to zupelnie normalne, bo cale zycie mieli steki z grilla na Boze Narodzenie np, czy Wielkanoc no i kazdy inny weekend tez (tyle ze to bylo dawno temu w RPA).
akulka

zośka pisze...

jak z Ruskimi - nikt nie zamawiał, same przyszli

zośka pisze...

oplułam se monitor

Julita pisze...

:-) :-)
No i zrobiliście tego grilla? :-D

Prześlij komentarz