poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Żeby mi się chciało tak, jak mi się nie chce. Za oknemszaroburoponuro i do domu daleko. Leżę dzisiaj martwym bykiem, latam po Internecie, czytam wszystko, co popadnie albo jeszcze więcej, pazurki se zrobiłam i dolne i górne. Dolne trochę krzywo i za bardzo na lewo ale oj tam, oj tam.
O rana odczuwam kompletną błogość nicnierobienia ( za wyjątkiem mielonych zmielonych ). Snaczy sie Bank Holiday.
 Lucy pojechała w pierony, sierściuchy zaś na mojej głowie. Lubię je.
Moja zacna polska koleżanka zadzwoniła dzisiaj do mnie i zaprosiła nas na wesele. Swoje. Już czwarte. Pytam się - dziecko, a ty pewna tym razem jesteś, że to ten? Szczęśliwa jesteś? Kochasz go? No i jak tam u was z seksem? A ona mię na to cytatą;
 - orgazm.. po... pięćdziesiątce... Orgaz i orgaz, takie pieprzenie, a chłop moja droga to nie jest od orgazmów tylko, żeby pińiądze do domu przynosił.
I tym optymistycznym akcentem...

piątek, 24 sierpnia 2012


Piwo przebaczyłam, kazałam schody odkurzać. No, bo przebaczam ale nie zapominam:)


Czy lato się kończy? Chyba nie bardzo, skoro się nie zaczęło  -to raz, a dwa- alergia trzyma się mię nadal dzielnie. Codzienne poranne smarkanie z racji otwartego okna służy za budzik.
Bielinek kapustnik zażarł wszystkie liście z chrzanu. Normalnie obgryzł jak żeberka, została tylko nasada. Skąd on ten bielinek jeden wie, że chrzan z rodziny kapustowatych? Na tej Wyspie to nawet bielinki ucone. Pewnikiem musi ci być po Oxfordzie albo jest polskiego pochodzenia. No bo niby skąd?
Co do Oksfordu, Fordu i innych Kejmbridzów. Tak jak Kaczka dobrze obmyśliła - szykujem tu niezłą bandę ziomalów. Najazd wkrótce. W najbliższych latach. Były dzisiaj u mię trzy fajne dziewczyny -  i przyniosły oprócz kwiatów, czekoladek, trzy świetne wiadomości. Dwie niby Brytyjki  ( bo z urodzenia) ale z polskich rodziców i z polskiej tradycji, które nauczyły się u mię w sześć miesięcy pisać i czytać po polsku, ( mówić Kali kochać już trochę umiały ), zdały GCSE na B. I postrzegam to jako wielkie osiągniecie krwią, potem i czasem łzami okupione. Za to Ania, która tutaj dopiero od czterech lat i z rodziców, co to na przymusowym ekonomicznym wygnaniu, przystąpiła nie do GCSE ale do egzaminu A- level, który wymaga nie tylko wiedzy o literaturze ale i umiejętności pisania jak na polskiej starej maturze ...dostała A!!!
 Tak trzymać dzieciaki!



czwartek, 23 sierpnia 2012





 Zdawał dwanaście egzaminów.  

The General Certificate of Secondary Education (GCSE) od dzisiaj już za nami. Przyszły oficjalne wyniki.
O 8:30 każdy wstawił się w szkole z rodzicem i otworzył swoją kopertę. Pierwsze miejsce w szkole ( 164 osoby zdające ).

Przebaczyć mu to piwo?

wtorek, 21 sierpnia 2012


 Wista wio, łatwo powiedzieć!

Chce mi się do Portugalii albo do Włoszanów albo w cholerę stąd.
Panie Boże, czy mógłbys na chwilę popatrzeć łaskawym okiem na taką jedną małą Zośkę i powiedzieć ,a masz kobito czego scesz i daj mi już święty ( nomen omen ) spokój. Amen.


niedziela, 19 sierpnia 2012

 Nastąpiła wymiana zdań w sprawie wychowania potomnych. A dokładnie potomnego.
 Co więcej wymiana wyraźnie wskazuje na różnice zachodzące w zasadniczych kwestiach chowu nastolatka pci męskiej.
Kwestie sporne dotyczą jakże przyjemnego ( opinia własna ) spożywania alkoholu przez nieletnich w miejscach publicznych i o zgrozo na łonie rodziny ( dziadek, czerwona kartka nie oddaje, będziesz się smażył w piekle na ruszcie podlewanym piwem ). I od razu zaznaczam, że nie o nadużywanie ( chyba, że czegoś nie wiem i banda skrzętnie ukrywa ) a spożywanie, podlega deliberacji. Ja twierdzę ,że czym skorupka za młodu i, że od kamyczka do rzemyczka.... ONI twierdzą, że po co w ogóle mi mówili i, że przesadzam.
I teraz po relacjach z jakże udanych wakacji zastawiam się czy już zgłaszać dysfunkcje w rodzinie, czy na razie zastosować głęboko idącą obserwację. Szukam sprzymierzeńców, bo trzem, co idą w zaparte o nieszkodliwości ( dziadek pozbawiony przeze mnie prawa głosu ) i zbieraniu doświadczeń nie dam rady, chyba, że zacznę lać w mordę od razu od delikwenta po klub wzajemnej adoracji.

piątek, 17 sierpnia 2012

 Zapasy na zimę zrobione niczym w Polsce. Piętnaście kilogramów ogórków zostało załadowane w słoiki i czeka na pożarcie w terminie późniejszym. Aż serce się raduje na ten widok. Nic tylko czekać na śniegi i na jabłka sąsiada. Spadzione nie kradzione. A spadają do mojego ogrodu.
Jak jeszcze uda mi się tu znaleźć jakowyś wspólnotowy las z grzybami, to w ogóle zapanuje jesienna pełnia szczęścia.
Jutro wraca dziecko młodsze. Ściągnięte siłą, a dokładnie obligatoryjną rezerwacją na samolot. Odgraża się, że i tak do Polski wróci, bo tak fajnych ludzi i takich ładnych dziewczyn...ech, a dopiero co z pieluchą chodził ,a teraz strach, żeby pieluch przypadkiem po powrocie nie zaczął kupować.
Dziadek przez cały pobyt kręcił swoje lody, robił krecią robotę i dołki kopał. Nawet w gry hazardowe pozwalał wygrywać. Kusił i nęcił. Sponsorował. Nie tak się umawialiśmy. Nie tak.
A my tymczasem dokonaliśmy włamu do pokoju i zaprowadziliśmy ład i porządek. Dogłębny. Bezlitosny. Będzie ciężko. Wyrok jak nic. Mam nadzieję, ze nie dożywocie. Ale co tam, jada do nas kolejne książki i dobrotki wszelakie. Damy radę.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Dobra, dobra walę sie w pierwsi, aż dudni ale kolejny wariacki tydzień. Za to som fajne wieści!
Dochtory angielskie chyba uratowali jedno polskie życie i dziewczyna po operacji ma się dobrze. A na pewno stabilnie.
Nerwowo było, bo wóz albo przewóz ale wóz, wóz, wóz!!! Dzisiaj była kontaktowa i oby tak dalej. Mamy nadzieję, że jeszcze nie jej numerek do wywołania!
Dziecko duże było. Miało dokonać za namową uzupełnienia garderoby. Wywiezione w zakupy, złapało w sklepie trzy koszule z brzegu i mówi -te.
- czy aby na pewno scesz synu z krótkim rekawem do garnituru?
- a to one są z krótkim?
- jak byś poświęcił pięć minut swoim zakupom, to byś sam się zorientował.
- nie jestem w stanie mamuś, wytrzymałem 25 minut twojego zastanawiania się , którą parę butów wybrać. Tę, czy tę? -chociaż były według mnie dokładnie takie same.
- nie takie sam, nie takie same, bo jedne miały o centymetr wyższy obcas
- no właśnie, były takie same.



wtorek, 7 sierpnia 2012

Chyba sobie zrobię tatuaż, bo jak chodzę po  angielskiej ulicy to z miejsca stanowię element obcy i podejrzany. Taka rasa czystoskórna na tle wytatuowanego społeczeństwa. Dziar, dziarami, dziary pogania. Normalnie jak epidemia. Znaczenie pogłowia bydła jest tu bardziej popularne, niż odchodzący w mroki tradycji afternoon tea.
 Rozumiem, że tatuaż ma głębokie korzenie wojownicze, plemienne ale też pamiętam, że przez wieki w Europie i Ameryce uważany był za tabu dozwolone jedynie w subkulturze więziennej oraz światku przestępczym.
Pewniej jest to także rodzaj sztuki, jak ten powyżej ale to co nosi angielska ulica trudno w tych kategoriach odczytywać.
 Tu piesek, tu smoczek, tu biedronka, a  tu pierdulnięty diabeł z kopytami. Za uszami liczby, imiona, znaki, a na stopach zegarki, co komu do łba przyjdzie.
Zastanawiam się czy to się ogranicza do pewnej warstwy społecznej w tym klasowym społeczeństwie czy może szaleństwo ogarnęło wszystkich mieszkańców tyle, ze nie widać tego pod krynoliną i białym kołnierzykiem.
A tymczasem dla szukających sposobu na zniechęcenie ewentualnych kandydatów.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Z łykendamy jest coś nie tak.
Niby może człowiek spać do usranej i natychmiast na hasło niedziela - nie śpi. No jasna choinka.
Za oknem Staff czyli powinno mnie przykuć do łóżka, a nie przykuwa. Zainwestuje na przyszłość w kajdanki.
Po ciężkim tygodniu Prześwietny Pierwszy Mąż stwierdził, że trza się zalkoholizować i nie tym pędzonym na myszach, ani jałowcówką, ani nawet chilijskim czerwonym tylko polską wódką.
Padło na Żubrówkę.
 Przy okazji zakupu końcem oka mignęła mi jakowaś biel w ladzie chłodniczej.
- pani, a co to?
- a, to - słonina
- najprawdziwsza słonina taka ze polskiej świnki?
- no
- to poproszę pół metra.
Zakupiłam polski chleb. Słoninkę stopiłam, ogórka małosolnego na stół walnęłam i tak poimprezowalismy, że ja padłam i walnęłam łbem o stół przy drugiej kromce, alkoholu wcześniej nawet nie powąchawszy.
Czym ONI te świnki karmią??? Ale za to głowa mnie dzisiaj nie boli.

sobota, 4 sierpnia 2012

Czas przyspieszył ale ponieważ w ogóle jest kwestią umowną i czasami tam w niebie w sprawie jego odmierzania zdecydowanie cyganią to nic się na to nie poradzi, że biegnie jak chce.
Tydzień zleciał jak z bicza trzasnął. Zatrudnię się chyba jako siostra PCK , bo nie wyrabiam z tymi odwiedzinami chorych.
Moja słodka Józia wita mnie z uśmiechem i rozwianym siwym włosem, który ostatnimi czasy bardzo jej urósł ,a nikt z rodziny oczywiscie nie wpadnie na pomysł, że można by coś tym zrobić.
- jadłaś coś? Przyniosłam ci krupnik i gołąbki
- o gołąbki? Lubię, bardzo lubię ale z takim sosem, co Zośka zawsze robiła jak tu przychodziła.
-??? To jest ten sam, co zawsze
- a to ty od Zośki go dostałaś?
-??? Nie, ja jestem Zośka
- a czyja ty jesteś Zośka?
- no twoja
- ale ja nie mam Zośki
I tak sobie czas miedzy naszymi pogawędkami płynie.