sobota, 27 lipca 2013

Księżna urodziła, pizza po porodzie zjedzona, imię wybrane ( szału nie ma ). Amen.
A my tymczasem w Londku Zdroju na planowym zwiedzaniu tego, co się jeszcze nie zdążyło przez lata pobytu zwiedzić.
Dziecko wszystko zaplanowało, bilety nam kupiło, w mapy wyposażyło, numery alarmowe, obrączki z z imieniem, nazwiskiem i adresem na rękę, plastry na obolałe nogi, wodę dla zemglonych, bo bez zemglenia chyba w ogóle się jeździć tym metrem nie da. A jak się jeszcze ma klaustrofobię to koniec.
Całe szczęście, że my tylko tam chwilowo i, że u nasz na wsi preferuje się podróże wierzchem. Nawet bez konia.
Nie da się jednak ukryć, że pięknie było. Światowo. Czasami hipisowsko ( Camden Town -polecam ). Prześwietny Pierwszy Mąż namawiał mnie tam jak nie na strój pielęgniarki, czy pejczyk, to chociaż na uncję białego proszku, czy trawkę ogólnie dostepną. Jednak po okazaniu dowodu wyszło na to, że tym rocznikom już nie sprzedajemy i trzeba było obejść się smakiem, czy może węchem?
 Z obserwacji wynika, że językiem obowiązującym w strefach zwiedzania jest hiszpański, tudzież wszelkie narzecza hindi, czasami w oddali da się słyszeć angielski. O Polakach nie piszę, bo wiadomo, że Londyn druga ojczyzna jest ale ja tam bym mieszkać jednak na stałe nie chciała. Nawet w tych pałacach. Co więcej wydaje mi się, że i Ci, co mieszkają za wsią spokojną równie często-gęsto tęsknią, czemu sygnał wyraźny dają:


poniedziałek, 22 lipca 2013

W nocy zapragnęłam sobie ściągnąć skórę, skoro wszystko inne już ściągnęłam. Jednak bez skutku, toteż udałam się w ogród, nalałam sobie wina i  zastanawiałam się czy też nie przeleźć przez plot i nie wykąpać się w ogrodowym basenie dziecięcia Lucy somisiadki.
 Domy brytyjskie są specyficznymi budowlami  -w zimie jest w nich zimo, bo musi być zimno , a w lecie jest piekielnie gorąco ale kto by się przejmował jak tu lato w najlepszym wypadku raz na siedem lat.
W pracy składaliśmy się na prezent ślubny dla koleżanki Jenny. Jenny  z resztą bardzo lubię. Pytam się więc;
- Jenny ,a ty ten ślub to masz w Kościele, tak?
- Tak?
- A w jakim?
- Gdzie?
- Nie, w jakim?
- Nie rozumiem
- No, w jakim - anglikańskim, katolickim, u metodystów...
- Aa aa, .....hm.... nie wiem, bo ja nie jestem wierząca i Ben też nie
- Jak nie wiesz? To po, co masz w Kościele?
- No jak po, co? Żeby ładnie wyglądało! A ty wiesz, że za samo dzwonienie dzwonami biorą tam 80 funtów!!!

wtorek, 16 lipca 2013

Zemsta jest rozkoszą bogów. Tym razem zemścili się bogowie deszczowej wyspy i  mamy... egipskie upały od trzech tygodni. Masz babo! Nie kupujesz koszulek na ramiączkach, śmiejesz się z tubylczej ludności, że dekolty do pasa, cycki i wszystko inne na wierzchu z przepięknej cud urody tatuażami, że japonki cały rok? To masz. No mam i powiem, że mam trochę za dużo. Mózg mi się lasuje. Wiatrak odmówił pracy nawet muchy siedzą z przyklejonymi nosami do szyby.
Zeżarłam tony zimnego arbuza, wypiłam hektolitry zimnej wody z miętą i ze cytryną i teraz boli mnie gardło.
Royal baby nie chce się urodzić. Co rusz pojawia się inny termin porodu w prasie tyle, że... polskiej. Tutaj zdaje się nikt tym nie żyć. Oczywiście oprócz dziennikarzy czatujących w tym upale pod szpitalem. Taka praca.

sobota, 6 lipca 2013

m



Gdyby posty pisało się w myślach to ten blog miałby już opasłe tomiska ale się nie pisze i na tym polega cały ból. 
Przez całe dwa tygodnie nie umiałam się tutaj dostać z przyczyn technicznych, które trwają niby do nadal ale udało się nam je trochę przechytrzyć, więc publikujemy.
Czas zapindziala jak szalony. Nad Wyspy dzisiaj nadciąga afrykańskie lato, a przynajmniej tak twierdzą w pogodzie. Moje szefostwo wczoraj na tę okoliczność wyciągnęło wiatrak wielkości pokoju, bo przecież hot, hot, hot!!! Cudem nie lataliśmy przy sufitach, a dzisiaj wszyscy pociągają nosem.
A tymczasem Młodemu wycieli kawałek ciała, nitkami zszyli i nawet po czasie te nitki zabrali se nazot ,jak mawiają ziomale. Młody był ważny ja magii w zupie i konia z rzędem temu , komu tego szycia nie pokazał i ile kobiet udało mu się złapać na biednego misia.
Ja w zapartości ciała, bo ducha mniej, uprawiam próby zrzucenia. Chodzem, jeżdżem, a nawet uwaga...biegam. Jeśli bieganiem można nazwać dystansy od latarni do latarni i to tylko wtedy, kiedy nikt nie widzi. Przy piątej, któregoś dnia zapragnęłam umrzeć od razu albo dzwonić po pogotowie. Niestety pragnieniom nie stało się zadość, pogotowia nie zawezwałam, własne zwłoki po chwili złapania oddechu zebrałam z asfaltu siłą woli i tą samą siłą dobrnęłam mokrusieńka do domu. Szanowny Pierwszy Małżonek uniósłszy brew zapytał:
-Padało?
 Dżizzzus, wiedziałam, że będzie boleć ale aż tak??? Przecież chodzi tylko o parę kilo!
Ten sam Małżonek Szanowny Pierwszy kolejny rok się postarzał, a właściwie postarzeje się lada dzień i co z takim egzemplarzem robić?
-Wymienić , Panie, wymienić:)

Dowcip słyszałam.
Kana Galilejska. Nazajutrz po weselu. Wszyscy kompletnie skacowani. Z bólem głowy . Ledwo żywi. Któryś z weselników jęczy:
- Matko, błagam wody! Trochę wody. Może by ktoś  przyniósł?
Zrywa się  Jezus.
 -NIE!!!  NIE!!!Tylko nie Jezus!!!